Zbliżamy się do nieoficjalnego święta Gwiezdnych Wojen 4 maja, ale dla nas, fanów Gwiezdnych Wojen, znacznie ważniejsze jest niedawne wydanie Star Wars Jedi: Survivor, kontynuacji znakomitego Star Wars Jedi: Upadły Zakon. Podczas gdy poprzednia była sprawą na znacznie mniejszą skalę pod względem fabuły, rozgrywki i projektu, tego samego nie można powiedzieć o kontynuacji, która przesuwa granice, i jest to zarówno dobra, jak i zła rzecz.

Ustawiona pięć lat później koniec Gwiezdnych wojen: Zemsta Sithów, Upadły zakon zabrał graczy na przygodę jako Cal Kestis, młody Jedi, który przeżył niesławną masakrę młodzików z rozkazu 66, zarządzonego przez Dartha Vadera we wspomnianym filmie. Znajdujemy Cala jako kolejnego przeciętnego obywatela ukrytego w galaktyce, próbującego uniknąć schwytania przez Imperium i zająć się swoim życiem. W miarę upływu czasu tak się nie dzieje, a Cal zostaje zmuszony do walki z Imperium zarówno dla siebie, jak i dla przyszłości swoich braci Jedi.

Po wydarzeniach z Upadłego Zakonu, my zostaje z Calem i jego rozszalałą grupą złoczyńców i mentorów na pokładzie ich statku Modliszka, gotowych przemierzać galaktykę i walczyć z Imperium na swój własny, partyzancki sposób… z wyjątkiem początku Star Wars Jedi: Survivor, kolejne pięć lat nastąpił skok w czasie, a Cal jest z nową drużyną bojowników o wolność i oczywiście ze swoim zaufanym robotem-kopniakiem BD-1. Co się stało z kursem rozpadu zespołu? Cóż, na to odpowiada się w trakcie gry. Czy nowy zespół jest równie charyzmatyczny i interesujący jak poprzedni? Nie, w każdym razie bar. Na szczęście ta wstrząsająca zmiana zespołu nie trwa zbyt długo, ponieważ piękno Coruscant szybko przyciągnie uwagę każdego.

Star Wars Jedi: Survivor – A Whole Lotta Gameplay

W tej chwili Star Wars Jedi: Survivor to typowa gra RPG w tym sensie, że podobnie jak inne gry, mamy możliwość podnoszenia poziomu naszych umiejętności, dostosowywania sprzęt i gracz i nie tylko, ale nie w pełni angażuje się w ogromny, rozległy otwarty świat, zamiast tego utrzymuje go półliniowo i nie ma rozmów z wieloma opcjami, opcji romansowania itp., które można by uznać za pełne RPG mieć, na przykład Mass Effect czy Wiedźmin . To nie jest krytyka, wręcz przeciwnie.

Pomiędzy dostosowywaniem Cal i BD-1 jest tak wiele różnych opcji estetycznych, że zdziwiłbym się, gdyby wiele osób zobaczyło swoje własne wersje na czyichś ekranach. Od Cala w barwenie z kolorowymi skórzanymi spodniami i kamizelką szturmowca po wojskowego Cala, który wygląda, jakby wyskoczył prosto z programu X-Wing Pilot — będziesz mógł stworzyć dowolną wersję Jedi, którą wybierzesz. mógł pomyśleć… i oczywiście to samo można powiedzieć o BD-1, bez barweny.

Powiązane: Recenzja Dead Island 2; Śmierć na miejscu? (PS5)

Podobnie jak w przypadku Cala i BD-1, możesz spersonalizować swój miecz świetlny i podobnie jak pozostałe opcje dostosowywania, Respawn wziął to, co zrobił z Upadły Zakon i zwielokrotnił to o dziesiątej. Możesz zebrać, a następnie zmienić każdą możliwą część miecza świetlnego, od oczywistej, jej koloru, po mniej oczywiste, pojemnik, emiter i nie tylko.

Dostosowanie to tylko wierzchołek góry lodowej gra jednak z niezwykle rozbudowanym drzewkiem umiejętności dostępnym dla graczy, a dzięki temu jest to pierwszy duży sukces gry. Większość kontynuacji znajduje jakąś zawiłą wymówkę, aby usunąć moce gracza z poprzedniego wpisu, pozostawiając go słabeuszem, którego należy zbudować i ponownie wyrównać. Star Wars Jedi: Survivor robi coś przeciwnego, więc wszystkie umiejętności i moce, których nauczyliśmy się podczas Upadłego Zakonu, są nadal dostępne do użycia, a dzięki ponad siedemdziesięciu umiejętnościom z wielu różnych drzewek umiejętności do nauczenia się, możemy stać się jeszcze potężniejsi. Obejmuje to dodatkowe ruchy mieczem świetlnym, zdolności siłowe lub po prostu zwykły, nudny, standardowy dla gier RPG wzrost zdrowia i skupienia, aby uczynić nas bardziej trwałym zagrożeniem dla Imperium. Czy jest za dużo? Być może, ale lepiej mieć za dużo opcji walki niż za mało.

Mówiąc to, trzeba argumentować, że gry jako całości jest za dużo. Niektóre z nich wydają się jednocześnie nadęte i nierozwinięte. Na przykład aspekt gry w saloonie… Wkrótce po pierwszej wyprawie na Koboh staniesz się względnym właścicielem saloonu, który stanie się swego rodzaju centralnym punktem, do którego będziesz regularnie podróżować z nowościami i wydarzeniami.

Wraz z saloonem pojawia się możliwość uprawy nasion, podobnie jak w poprzednich grach ograniczony ogród na Modliszce, chociaż jest to znacznie większy i prawie rodzaj symulacji ogrodniczej; będziesz mógł rekrutować nowych ludzi, którzy będą stali i od czasu do czasu rozmawiali w swoim saloonie, niektórzy z dodatkowymi korzyściami, większość bez żadnych i więcej. Nigdy nie wydaje się, że pracujesz nad czymś innym niż podstawowa, nic poniżej powierzchownej korzyści, niestety. Na szczęście wraz ze źle pomyślanymi/napisanymi „plotkami” – w zasadzie zadaniami pobocznymi – to nie jest mięso i kości gry, ale zamiast tego źle pomyślana rozrywka.

Star Wars Jedi: Survivor robi jego poprzednik wygląda mizernie pod wieloma względami, ale szczególnie w walce. Dzięki ogromnej liczbie wspomnianych już umiejętności, w mgnieniu oka przebijesz się przez rzesze lokajów Imperium… a przynajmniej byłoby ich wielu. Podczas gry czułem, że na każdą walkę z garstką szturmowców przypadało kolejne dziesięć minut eksploracji, co, gdy próbujesz być największym i najgorszym Jedi, jakiego kiedykolwiek widziała galaktyka, może być frustrujące.

Istnieją różne wyzwania i symulacje, które przeniosą Cię na chwilę z głównej gry do drugiej przestrzeni, w której możesz zdecydować, z kim i z iloma możesz walczyć, ale w tak ogromnej grze z tak ogromnym potencjałem walki , w całym tekście wyraźnie brakowało wrogów i zmienności. Jednak odbijanie laserowego pocisku (lub wielokrotności z odpowiednimi ulepszeniami) nigdy się nie nudzi.

Powiązane: Recenzja mikrofonu Roccat Torch: Ten mikrofon jest gorący!

Star Wars Jedi: Survivor – Problemy z wydajnością do diabła

Przy całej eksploracji obecnej w grze, znacznie więcej niż Fallen Zamów, miło było zobaczyć, jak wspaniale wyglądała gra. Od sceny otwierającej na Coruscant po Strzaskany Księżyc w Koboh i nie będę wam psuł zabawy, gra wygląda znakomicie i w każdym szczególe wygląda tak, jak powinna wyglądać gra AAA EA. Kilka razy umarłem, nie zwracając uwagi na to, dokąd zmierzam, ponieważ zbyt często podziwiałem scenerię.

Niestety, każdy wielokąt, jaki oferuje gra, zawsze miał swoje wady. Bez względu na system, gra cierpi bardzo źle w dziale liczby klatek na sekundę, niezależnie od tego, czy jesteś w trybie wydajności, który oferuje gra, czy nie. Na PC gra będzie się zawieszać i wyłączać w nieokreślonych momentach, ale podczas mojej gry na PS5 miałem bardzo minimalne całkowite awarie, a zamiast tego odczuwałem ogromne spadki liczby klatek na sekundę, bez żadnej rzeczywistej konsekwencji ani powodu. EA ogłosiło „tygodnie łat”, aby na szczęście naprawić te problemy, ale czasami sprawiało to, że mój czas spędzony z grą był frustrujący.

Powiązane: Recenzja Guardians of the Galaxy Vol 3: Zabawa, ale wyboista Jazda konna

Star Wars Jedi: Survivor jest fajna, nie można temu zaprzeczyć. Istnieje wystarczająca różnorodność w tworzeniu postaci i walce, że żadne dwie osoby nie będą walczyć w ten sam sposób z tym samym Cal, ale problemy z wydajnością, rozdęty świat i zadania poboczne na poziomie powierzchni oznaczają, że będziesz sfrustrowany tym, jak blisko jest ta gra bycie pretendentem do GotY. Jednak w przypadku Upadłego Zakonu trudno będzie znaleźć dwie gry, w których poczujesz się tak samo jak prawdziwy Jedi, jak tutaj…

Śledź nas, aby uzyskać więcej relacji rozrywkowych na FacebookTwitter, Instagram i YouTube.